Iść na "Jonah Hexa" chciałem od dawna. Sukces filmu w Ameryce tak zachęcił polskich dystrybutorów, że film nie został wypuszczony w żadnym z kin RP. Ja jako cierpliwa osoba wyczekałem na niego
Iść na "Jonah Hexa" chciałem od dawna. Sukces filmu w Ameryce tak zachęcił polskich dystrybutorów, że film nie został wypuszczony w żadnym z kin RP. Ja jako cierpliwa osoba wyczekałem na niego tak samo jak oczekiwałem kilku premier w tym roku, dla przykładu trzeciej części sagi albo "Piranii". Moje oczekiwania stawały się coraz większe z miesiąca na miesiąc. Atmosferę podgrzał zwiastun wypuszczony oczywiście przypadkowo kilka tygodni przed premierą.
Film, jeśli tak można nazwać ten chłam, to prawdopodobnie najkrótsza i najgorsza ekranizacja komiksu, jaką widziałem. "Max Payne" był już bardziej emocjonujący i efektowny niż dzieło Haywarda. Niestety studio Warner nie postarało się i zaliczyło wpadkę dekady, wypuszczając film do szerokiej dystrybucji. I sądzę, że w kolejnym zestawieniu magazynu Empire filmowi przypadnie co najmniej miejsce 10.
Fabuła jest płytka i beznadziejnie nudna. Scenariusz jest źle skonstruowany i posunięty za bardzo do przodu. Nagle wydarza się coś nie mającego nic wspólnego z poprzednim wątkiem. Włodarze na przyszłość nie powinni zatrudniać amatorów, którzy pisali wymagający i zagmatwany scenariusz do "Adrenaliny 2".
Po pierwsze, nie wiemy, jaka była przeszłość głównego bohatera. Od razu zostajemy świadkami morderstwa familii Hexa, a następnie przez 80 minut bacznie śledzimy jego losy na amerykańskiej prowincji. Podziwiamy imponujące wybuchy, a także piękną buźkę Hexa. Towarzyszy nam muzyka country, a głównie solówki wykonywane na banjo. Delikatnie powiedziawszy, fani oczekiwali trochę mocniejszych brzmień kapeli Mastodon. Film posiada według mnie najgłupszą scenę roku. Otóż jak w XIX wieku kowboj rozwala niby miasto dwoma karabinami obrotowymi przyczepionymi do swojego konia. Nawet słynna scena z filmu "Maczeta" nie była tak durna.
Na koniec obsada. Nie była taka zła i chyba była najlepszą częścią obrazu, jednakże nie zdziwię się jeśli połowa aktorów dostanie nominacje do Złotej Maliny. Megan Fox w roli ponętnej prostytutki sprawdza się wyśmienicie (na jej umiejętności). Josh Brolin wziął tę rolę tylko dlatego, żeby wczuć się w rolę kowboja i mieć wprawę do roli autentycznego kowboja w "Prawdziwym męstwie" braci Coen. Na tym niestety koniec pochwał dla ekipy.
Jeśli chcecie obejrzeć "Jonah Hexa", to przemyślcie to tak jak bohaterowie "Incepcji" incepcję. Warto dodać, że każda z części sagi jest już lepsza niż ten "kapitalny film", jak to 3 krytyków prasy pornograficznej uznało.