Recenzja filmu

Szybki cash II (2012)
Babak Najafi
Joel Kinnaman
Matias Varela

Szybcy ze Szwecji

Film długo się rozpoczyna i bardzo powoli kończy, przez to wydaje się pozbawiony środka, jakby posklejano go wątków niewykorzystanych w pierwowzorze. Bohaterowie przez pół seansu przygotowują
Pierwszy "Szybki cash" był w szwedzkich kinach wielkim przebojem, podobnie zresztą jak powieść kryminalna Jensa Lapidusa, na podstawie której powstał jego scenariusz. Film czeka na amerykański remake, a reżysera Daniela Espinosę i aktora Joela Kinnamana zdążył już wystrzelić do Hollywood. Zgodnie z najlepszymi tradycjami szwedzkiego kryminału, wątek kryminalny miał tam podbudowę socjologiczną – motorem działań głównego bohatera była chęć przyspieszonego społecznego awansu. Johan prowadził podwójne życie – w dzień spijał imprezową śmietankę studenckiego życia, w nocy romansował z przestępczym podziemiem Sztokholmu. Nie miał rodzinnej fortuny, jak pochodzący z klas wyższych towarzysze jego zabaw, za grzechy musiał płacić z własnej kieszeni, co skończyło się dla niego więzieniem. To tu spotykamy go w sequelu, na progu zwolnienia warunkowego i kolejnej szansy na lepsze życie. Na wolności miał rozkręcić legalny interes, ale kumpel okradł go, dając od razu do zrozumienia, ile warta jest gra według reguł.

W nowym filmie Johan wraca więc na ciemną stronę mocy, ale jego rola została nieco zredukowana – musi sprawiedliwiej podzielić się miejscem z innymi, znanymi z pierwowzoru, postaciami. Na pierwszy plan przepycha się dwóch aspirujących do lepszego życia emigrantów, którym w Skandynawii wyznaczono miejsce na dole społecznej drabiny. Wspinają się po niej, robiąc szemrane interesy: porywczy Jorge ma na oku duży narkotykowy biznes; ćpun Mahmoud musi spłacić dług u bezwzględnego bossa serbskiej mafii; Johan godzi się na udział w ostatnim skoku zaplanowanym przez byłego kompana z celi. Zanim ich ścieżki przetną się na chwilę, reżyser prowadzi równolegle trzy opowieści o przestępczych płotkach, które w oczekiwaniu na swoją szansę zamieniają się w głodne piranie zamknięte w jednym akwarium.

Szwedzi potrafią robić wysokiej klasy kino rozrywkowe i realizacyjnie "Szybki cash" nie odstaje od standardów, do których przyzwyczaiły nas w ostatnich latach przebojowe produkcje w rodzaju "Millennium" czy telewizyjnego "The Killing". Wątki splecione są sprawnie, aktorzy przykuwają uwagę, zdjęcia i montaż – choć mogą wydawać się nieco manieryczne – to bardzo porządna rzemieślnicza robota. Tyle że z wnętrza tego efektownego opakowania zieje pustką. Nie chodzi bynajmniej o brak przesłania – tego w "Szybkim cashu 2" jest aż nadto. Film długo się rozpoczyna i bardzo powoli kończy, przez to wydaje się pozbawiony środka, jakby posklejano go wątków niewykorzystanych w pierwowzorze. Bohaterowie przez pół seansu przygotowują się do rozstrzygnięcia moralnego dylematu, który wrzuca im na grzbiet scenarzysta, a przez drugie pół ponoszą konsekwencje swojego wyboru. Ale bardziej od decyzji określają ich przypisane im na starcie kompleksy. W "Szybkim cashu 2" są więc wyłącznie postaci drugoplanowe, jak na przyjęciu, na którym nie pojawia się solenizant.

Poza związkami ze skandynawskim kryminałem (których zresztą wypiera się autor powieściowego pierwowzoru), w sposobie plecenia wątków i kumulacji napięcia czuć inspiracje kryminalnym kinem Tarantino, wypranym jednak z poczucia humoru. Nad duchem dobrej zabawy tryumfuje lekko wysilony tragizm i wspomniane przesłanie. W tym szwedzkim filmie prawie nie mówi się po szwedzku – współczesna europejska metropolia to kocioł, w którym gotują się frustracje emigrantów. Część z nich, goniąc za luksusem, utraciła kontakt z rodziną, tradycją, całym kulturowym dziedzictwem, pozostając jednocześnie na zewnątrz świata zasiedlonego przez rdzennych mieszkańców. Niestety to przesłanie stara się przysłonić widzom fakt, że zaoferowano im koktajl przyrządzony z urwanych strzępów opowieści, ledwie zaznaczonych konfliktów. Być może to przejaw zwykłej oszczędności i dzielenia przez dwa – sequel był bowiem realizowany razem z trzecią częścią cyklu, która wciąż grzecznie czeka na swoją szwedzką premierę.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones