Nie ogarniam tego filmu. Niby klimat fajny, sama fabuła też spoko, ale poszczególne sceny to dla
mnie tragedia.
Policjanci natchnieni duchem świętym wiedzą doskonale, że Jim skitrał się w autobusie, w ogóle
zamiast posłuchać wyjaśnień - strzelają, a do akcji typu - zabici wszyscy gliniarze na posterunku
- przyjeżdżają błyskawicznie i poinformowani nie wiadomo w jaki sposób. Ryder kolejny
jasnowidz, chłopak ucieka z buta po jakichś skałach, łąkach i nie wiadomo czym, a pan zabójca i
tak wie doskonale gdzież to jego ofiara się znajduje w danym momencie. Wie nawet w którym
pokoju zameldowała się para po ucieczce radiowozem. Wszystko wie. Nawet specjalnie odciął
komuś tam palec, bo przewidział, że Jim dostanie darmowe żarcie i będzie mógł mu podrzucić
tego palucha jako jedną z frytek. Niesamowity facet.

O motywie z laską przywiązaną do tirów i krążącymi wokół niej bezradnymi policjantami już tu
ktoś pisał na forum, więc jedynie zaznaczam, że to również było idiotyczne. Zamiast próbować ją
jakoś uwolnić, nie zrobili totalnie nic. Wysłali chłopaka do kabiny mordercy, a przecież ten go
mógł zabić. Bezsens goni bezsens w tym filmie i to mnie boli, bo mogło być naprawdę fajnie.

No i główny bohater... Porażka... Nie dość, że momentami zachowywał się, jakby jego mózg go
dawno opuścił, to jeszcze sam w sobie był tak irytujący... Ale muszę powiedzieć, że był jeden
moment, kiedy naprawdę mnie rozbawił - na przesłuchaniu Rydera jak wszedł do pokoju, swoją
postawą mówiący jaki on tu teraz nie jest ważny i co on to teraz mordercy nie powie/zrobi - jego
poważna i pseudo groźna mina w połączeniu z gładką buźką dziecka dała naprawdę komiczne
połączenie jak dla mnie. :D

Na plus klimat, fabuła sama w sobie, no i oczywiście Rutger, który jest niesamowity. A że mam
do niego słabość, to zawyżone 6 wcisnęłam, ale za ten psychopatyczny uśmieszek "niech ma".