Zupełnie nie oceniając zdolności aktorskich Brentona Thwaitesa, przyznaję, że jednym pozyskał moje serce - albo raczej nie on, a ludzie, którzy go wybrali do tej roli i ucharakteryzowali. Nie wiem, jakim cudem, ale on NAPRAWDĘ wygląda jak syn Willa i Elizabeth... często boli mnie, że usiłują mi wmówić pokrewieństwo między postaciami o zupełnie innych rysach, dając im np. tego samego koloru włosy i oczy, a nic poza tym. Tymczasem Henry w pewnych ujęciach tak bardzo przypominał "ojca", że aż się uśmiechałam... gdyby mi ktoś powiedział, że to faktycznie syn Orlando i Keiry, byłabym skłonna uwierzyć :)