Na tle wielu innych produkcji zrealizowanych w warunkach półamatorskich, makabreska niejakiego Roberta Scotta nie prezentuje się aż tak źle (ale w porównaniu z „Martwym złem”, niedoścignionym wzorem horrorowego „zrób to sam”, wypada już dość blado). Pierwsza połowa, choć nonsensowna, ma jeszcze swój rytm i klimat, później jest gorzej – narracja staje się rozlazła, reżyseria kuleje, a czarny humor bawi jedynie z rzadka.
Pewnego smaczku dodaje epizodyczny występ Jennifer Miro z punkowo-gotyckiej kapeli The Nuns.