Przejmujący dramat o życiowej desperacji i o tym, że miłość do dzieci jest bezwarunkowa, ale właśnie tylko tych dzieci tutaj szkoda. Trochę to wszystko zagrane bez przekonania i w efekcie pojawia się jedynie oczywiste współczucie, ale nie ma tu innych zarysowanych kontekstów, żeby ta historia wybrzmiała bardziej przekonująco. Nie chodzi o to, że Barbara Ott powinna wziąć lekcje u Kena Loacha. Chodzi o aktorstwo, bo bohaterowie zmagający się bezradnie z przeciwnościami losu jednocześnie jakby męczyli się w swoich rolach i coś tu zwyczajnie nie zagrało. Tylko niezły.