Jak na Wesa Cravena to faktycznie nie jest jakiś powalający z perspektywy czasu ale badziewiem bym go nie nazwał. Wierz mi - kiedy pierwszy raz go widziałem w 1990-tym jako kilkunastoletni gówniarz zrobił na mnie takie wrażenie, że bez uczucia zażenowania wracam do niego co jakiś czas. No i genialny Mitch Pileggi jako Horace Pinker. Fakt, że z końcówką Craven się zagalopował i zrobił z tego nieco pastisz ale i tak uwielbiam ten film. Pozdrawiam.