Czytam opinie o "1670" i nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Mnie tak zassało, że wczoraj obejrzałam całość. Jasne, komuś może się nie podobać, każdy ma prawo do własnej opinii. Ja mam tylko jeden zarzut, a mianowicie wątek lesbijski, ale to przecież Netflix, więc można się było spodziewać... Ktoś w komentarzach napisał, że zrzynają z innych formatów - kurczę, pastisz - ring a bell??? (pol. brzmi znajomo? mówi ci to coś?) Jest nawet ichniejszy ksiądz-detektyw z Sandomierza, są i egzorcyzmy z horroru. Inny zarzut: jak na XVII w. to operują wyjątkowo współczesnym językiem. No bo to nie jest kalka 1:1, bo to nie jest serial historyczny, to nie jest format 100% powagi. Gdzieś tam ktoś napisał, że 10/10 dają subskrybenci kanału sejmowego. Dałam 10, a nie oglądam tv, a polityką interesuję się o tyle, żeby wiedzieć na kogo głosować... Nie czuję się też intelektualną czy emocjonalną amebą. Choć przyznaję, najbardziej rozbawiło mnie mierzenie ku... (dla nieznających historii: inaczej chwost - to takie ozdobne zakończenie sznura, obecnie stosowane np. przy zasłonach) i moment, który sprawił, że Henryczek "nie ma do tego głowy". Kostiumy, scenografia, muzyka - 10/10. Nawet dźwiękowcy dali radę a to mnie zawsze w polskich produkcjach wkurza, jak muszę napisy włączyć, żeby zrozumieć dialogi, a anglojęzyczne bez subtitles oglądam. Małolaty - mam swoje lata, dla mnie 25-latek jest gówniarzem - się biorą za oglądanie satyry z historią w tle i potem w necie wys..yw negatywnych komentarzy. Najpierw trochę liznąć tej historii (żeby nie stać się kolejnym bohaterem MaturaToBzdura), potem nadrobić zaległości z Monty Pythona, a dopiero wtedy - po uprzednim wyjęciu kija z dupy - siadać do oglądania.